07 Maj

Drożdżowa rolada z jabłkami (+ odchudzona wersja)

Z archiwum: Dzisiaj przejrzałam skrzynkę z jabłkami i dokonałam sortowania – wyrzuciłam nierokujące na przechowywanie, resztę wsadziłam do najniższej szuflady w lodówce i liczę, że mi się przechowają w ten imitacji piwnicy, czy spiżarni. Reszta warzyw będzie się musiała podziać gdzie indziej ;-) Kilka jabłek nie zmieściło się w szufladzie, poza tym otrzymały status „unclear” i postanowiłam je dzisiaj zużyć. A że właśnie przepis na ciasto drożdżowe podrzuciła koleżanka Marta, to postanowiłam iść za ciosem.

Odchudziłam drożdżówkę i zajadamy z #rabarbar.em #gastrofazanadiecie

A photo posted by @maaaaaaarz on

Składniki [ilość na 2 blachy 20 x 25 cm, połowę zamroziłam na następny raz]:

  • 1/4 kostki świeżych drożdży (2,5 dkg) [dodałam suszone, około pół paczki Oetkera] – przy razowej wersji dajemy 1/2 kostki
  • 0,6 kg mąki – można wymieszać razową z krupczatką 50:50
  • cukier wanilinowy [pominęłam]
  • 2-3 łyżki cukru lub słodzidła typu stewia
  • 1/4 kostki masła (kostka 250 g) [lepiej rozpuścić i ostudzić przed dodawaniem do ciasta] – można dodać ok. 50 g oleju
  • 250 ml mleka, może być mleko ryżowe, owsiane lub ciepła woda
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 2 jaja
  • rodzynki, ewentualnie skórka pomarańczowa (tym razem dodałam mieszankę keksową) [dodałam suszone żurawiny do środka do ciasta]

Na dno maszyny wlewam mleko, wrzucam jaja i masło. Potem wsypuję mąkę, sól, oba cukry, pokruszone drożdże. W trakcie mieszania sprawdzam, czy ciasto nie jest zbyt rzadkie i jeżeli zachodzi potrzeba dosypuje mąki. Dodać rodzynki lub skórkę. Po wyrośnięciu ciasta, a przed fazą pieczenia posypać kruszonką lub posmarować jajkiem.

Bez maszyny: mieszam suche składniki razem, osobno roztrzepuję jaja, osobno drożdże z mlekiem. Potem wszystkie składniki mieszam i ugniatam 3-4 minuty (ciasto nie powinno się kleić do rąk, w razie czego podsypać mąką). Potem zostawiam do wyrośnięcia na około 30-45 minut, nakładam np. rabarbar i zostawiam, żeby jeszcze trochę wzrosło, w tym czasie nagrzewam piekarnik do 150 st. C.

Z połowy porcji wyszło tyle, że otrzymałam pasek idealny do zrobienia rolady (nie musiałam dosypywać mąki, tylko nią podsypałam stolnicę do zawijania rolady). W środek dałam pokrojone w małe kawałki jabłka z cynamonem, cukrem i rozdrobnionymi orzechami, zawinęłam na „okulary” (coś jak litera B położona „na plecach”, gdzie w każdym „brzuszku” jest osobna porcja jabłek) i ułożyłam w wieniec w wysmarowanej olejem i podsypanej kaszą manną formie do tarty, złączając końce. Posmarowałam rozkłóconym jajkiem i upiekłam w temperaturze 150 stopni – około 40 minut. Jest bardzo dobre, przyznaję znad drugiego kawałka :)

Rolada wieńcowa ;)

I jeszcze raz – z czerwonymi owocami (w tej roli mrożona „Mieszanka kompotowa” Hortexu), z 3/4 porcji, bo goście, goście dzisiaj i jutro:

Rolada reloaded

Bardzo dobre w wersji bakaliowej z rodzynkami, pokrojonymi drobno morelami i figami – również w formie małych bułeczek (wychodzi około 20 sztuk z 3/4 porcji powyższego przepisu).

14 Lut

Nie lubię warzyw! Ale kocham jeść :)

180 dni temu zaczęłam spisywać w MyFitnessPal, co jem, żeby policzyć kalorie i składniki na mojej diecie (zaczęłam ją trochę wcześniej, ale szło mi różnie, a czasem nawet schodziłam do 1000 kcal dziennie, bo mi się wszystko wydawało tak strasznie kaloryczne).

Pamiętam, jak podjęłam decyzję o diecie (od soboty!) i jadłam ostatni posiłek w piątek w naszej pracowej kantynie, z totalnym dołem, gdzie spotkała mnie koleżanka Violet i zaczęła ze mną rozmawiać, że nie jest to wcale takie złe, że ona polubiła warzywa i teraz je jak królik. Koleżanko Violet, chciałabym w tym miejscu, po tych około 200 dniach diety nadmienić, że nadal en masse to ja warzyw nie lubię.

A photo posted by @maaaaaaarz on

Ale je jem. Z przyjemnością. ALEJAKTO?

Po pierwsze – jak się okazało, mój organizm jest mądry. Nie lubię warzyw kapustopodobnych, brukselki, kalarepy, kalafiora, brokułów, fasoli, grochu, jarmużu, rzodkiewek, rzepy, itp. Okazało się, że przy zaburzeniach tarczycy są niewskazane. Dziękuję ci, mądry organizmie, że mnie przed nimi chronisz. Seler, szczypior i cebula mi zaburzają trawienie, męczą mnie. To również się okazało po tym, jak ich latami nie jadłam i nagle postawiłam je do czegoś dodać. Nie lubię ostrych papryczek i czarnego pieprzu. Też dlatego, że mi po nich źle. Nie smakuje mi gotowana marchewka, kukurydza, zrezygnować z ziemniaków też mi było łatwo. Jeśli potrzeba Wam do tego motwacji, zajrzyjcie do tabeli z wartościami IG. Ziemniaki mają IG +/- tyle co glukoza, just sayin’.

OK, po skreśleniu tychże z listy zostaje jeszcze całkiem sporo przyjemnych pozycji: sałaty, papryka, pomidory, buraki, pietruszka, por, czosnek, awokado, ogórki (ale tylko kiszone i marynowane, za świeżymi nie przepadam), szpinak, szczaw, bakłażan, cukinia, dynia, imbir oraz wszystkie świeże zioła. Oraz wszystkie owoce, orzechy, kasze i zboża. Nawet w opcji wegańskiej myślę, że dałabym radę (jaja i mięso jem rzadko, wolę ryby, owoce morza i wołowinę niż drób i wieprzowinę, ale w związku z ich cenami też nie przesadzam z częstotliwością – co na diecie niskobiałkowej tylko na dobre mi wychodzi. Pracuję jeszcze nad ograniczeniem nabiału, ale nie jakoś fanatycznie. Chociaż mleko z nerkowców bije na głowę każde inne mleko, roślinne czy zwierzęce.)

Czasem grzeszę jednak, bo i sos sojowy lubię czasem. I hummus mi gdzieś tam wpadnie do menu. I kiszona kapusta, jak nagle mam smaka. Dzieje się to nie częściej niż raz w tygodniu, więc nawet moja dietetyczka pobłogosławiła te odstępstwa. Zwłaszcza, że organizm chce, a już ustaliłam, że to organizm dietetycznie mądry.

W związku z czym mam opanowane stałe ulubione połączenia smaków, dodaję do większości potraw czosnek i świeże zioła, ostrość reguluję imbirem i ew. odrobiną chili, uwielbiam skórkę cytryny lub pomarańczy w swoich kombinacjach. Piję soki warzywne i jem zupy, w lodówce lub zamrażarce zawsze mam kilka porcji tych warzyw, które lubię. Na zamówienie robię też zakupy z tej listy, co ich nie lubię, dla chłopaków, ale najczęściej jednak jemy po mojemu (młody je i tak 5 rzeczy na krzyż, ale postanowiłam mu zaufać, bo skoro mój organizm tak dobrze wyczuł, co może, to pewnie i jego daje mu sygnały, że oprócz buraków, pomidorów i ogórków inne warzywa w jakiś sposób czyhają na jego dobrostan).

Koniec #wstydliwewyznania. Mam nadzieję, że wsparłam tych z Was, którzy boją się zdrowych diet, ze względu na własną wybiórczość pokarmową. Uwierzcie mi, naprawdę da radę jeść to, na co macie ochotę i dietować. Pozdrowienia dla kochających jeść – cześć!

30 Sty

Pani Gastrofaza ogarnia (się)

Drodzy,
Obiecałam koleżance ^Boska.iej wpis na temat ogarniania żywienia. A dodatkowo 25 stycznia przyadł dzień, gdy MyFitnessPal pokazał mi idealne proporcje diety, które zachowałam przez poprzedni tydzień, więc obiecałam, że opiszę, jak sobie radzę dietowo.

MyFitnessPal

Idealne propocje dietowe wyglądają tak :-) Dumna-M!

Dopiero dzisiaj jednak się ogarnęłam na tyle, żeby do tego usiąść. Spiszę to, co wydaje mi się najważniejsze w swojej organizacji żywienia dla siebie i rodziny, ale jeśli czegoś Wam zabraknie, zostawcie pytanie tu lub na Facebooku, zrobię suplement do tekstu.

Zakupy

Żadna to Ameryka czy insza odkryta wyspa, że najlepiej planować zakupy na spokojnie, z ołówkiem w ręku i w zaciszu domowym. Korzystam z zakupów online Tesco, bo mają bardzo dobry asortyment i przyzwoite ceny, z dodatkowymi drobnymi zakupami, o których poniżej. Ważne, żeby zamówić dostawę minimum 5-6 dni przed planowanym dniem (u mnie sobota rano), bo wolne terminy szybko się kończą – a zamówienie można edytować do dnia poprzedzającego dzień dostawy, do 23:00.

Parę wskazówek poniżej:

  • Jeśli masz szczególne potrzeby żywieniowe związane z chorobą, wynikami badań (np. niedobory witamin, mikroelementów, etc.), to koniecznie poczytaj zalecenia lekarzy i dietetyków dotyczące swojego żywienia. Zrób listę zalecanych i zakazanych produktów i półproduktów i trzymaj w zasięgu wzroku podczas robienia zakupów. Kup je oczywiście dla rodziny, ale najlepiej trzymaj na osobnej półce w lodówce czy głębiej w szafce, żeby w pośpiechu z nich nie skorzystać (u mnie biała mąka, ryż i cukier są na samym końcu półki spiżarniowej).
  • Osobne półki w lodówce dla osoby ze specjalnymi potrzebami i reszty rodziny to dodatkowa pomoc w szybkim planowaniu posiłków – szczególnie przekąsek i posiłku po powrocie z pracy/szkoły (kiedy mało czasu, a człowiek głodny).
  • Zakupy w sklepie internetowym (o ile nie mam czasu na chodzenie po bazarkach, etc.) zaczynam od warzyw (świeżych i mrożonych, z myślą o 3-4 posiłkach), zdrowych węglowodanów (kasze, płatki, przekąski), potem przechodzę do produktów świeżych (nabiał, ryby, mięso – o ile kupuję w markecie, a nie w innym miejscu – zwracam zawsze uwagę na miejsce pochodzenia, klasę jaj, czy to kurczę z wolnego wybiegu, etc.)
  • Korzystam z wolnej chwili w każdym tygodniu, żeby odwiedzić Panią Rumiankową (znany sklepik ze zdrową żywnością w Szczecinie) lub inny sklepik tego typu, przeglądam półki i uzupełniam swoje zapasy kasz, wyciąg z pokrzywy (bo żelazo), herbatki, zioła, etc. Jak nie mam czasu, odwiedzam np. Bogutyn Młyn czy inne miejsca internetowe tego typu.
  • W każdej nowej miejscowości, kraju, a nawet sklepie etc. odwiedzam sklepy i szukam ciekawych potraw o czystym składzie (polecam CzytajSklad.com w celach edukacyjnych).
  • Zawsze dokładnie przeglądam półki z żywnością dla wegan, wegetarian, osób z celiakią i diabetyków – są pełne naprawdę fajnych przekąsek, past, czy żywności o czystszym składzie.
  • EDIT: Pudełka na jedzenie i słoiki trzymam tylko te, do których mam pokrywki – to wbrew pozorom bardzo ułatwia życie.

Przepisy i gotowanie

  • Czytam blogi / fanpage’e rodziców alergików oraz przeszukuję przepisy na Puszka.pl i Durszlak.pl – można wyszukać cudeńka bez cukru, jaj, nabiału.
  • Większość przepisów można uzdrowić i odchudzić – można eksperymentować, ale też można poczytać o zamiennikach, np. na Puszka.pl
  • Gotuję większość posiłków w opcji na dwa dni (czyli np. 4 porcje, dla mnie i dla TŻ, dziecię je obiady w szkole).
  • Zakupiłam multicooker, więc większość posiłków nie wymaga ode mnie stania nad nim i mieszania (multimaszynka umie robić naprawdę dobre zupy, gulasze warzywne i mięsne, zapiekanki, risotto, pilaw, pieczonki, etc. ponieważ bez mieszania większość składników zachowuje ładną formę i nawet często lepszy kolor.
  • Dwa garnki przy multicookerze to absolutne minimum, żeby ciągle nie myć i nie przekładać jedzenia. Każdy producent AGD ma swoje sieci sprzedaży części zamiennych i akcesoriów, warto tam sprawdzić, czy takowe mają (powinni mieć).
  • Owsianka, która czeka na mnie ciepła po wyjściu rano z łazienki, bez konieczności stania nad nią jest warta każden pieniądz, howgh!
  • EDIT: Owsianka, której macie za dużo zmiksowana z dowolnym mlekiem to doskonały podwieczorkowy lub przekąskowy koktajl.
  • EDIT: Jeśli nie macie wolnowaru, czy multicookera, zostawienie owsianki z dodatkami i wodą/mlekiem w słoiku na noc rano skróci czas przygotowania na ciepło – lub jak na zimno, to będzie po prostu gotowa – wygooglajcie „overnight oats”.
  • Wolnowarowe mięsiwa nie mają sobie równych, rzekłam.
  • Multimaszynka umie kasze i brązowe ryże, ale wymagają powtórzenia cyklu np. risotto.
  • Ziemniaki mają IG wyższe niż glukoza. To były ostatnie ziemniaki w moim życiu odkąd się dowiedziałam ;)
  • Jem 5 posiłków dziennie, najchętniej na ciepło, ale nie mam aż tyle czasu – więc np. jak już mnie czas bardzo goni, to jem na I i II śniadanie to samo (owsiankę, drugą odgrzaną w mikrofali np. – dieta wysokowęglowodanowa to luuubi)
  • Zamiast pić kawy (znowu mnie rzuciła), raz-dwa razy w tygodniu pozwalam sobie na koktajl z dowolnego mleka (krowie, orzechowe) z bananem, kaszą jaglaną (lub płatkami błyskawicznymi – owsiane i jaglane na propsie) i kawą Nescafe Espresso (kupiona ta w saszetkach, żeby nie wietrzała). Mmmmmmm (a przy okazji to bdb podwieczorek, szybki i syty).
  • Staram się, żeby codziennie mieć na kolację zupę. Mam nawet kilka ulubionych gotowców, jak już całkiem nie daję rady czasowo – Pan Pomidor (i inne z tej serii), Marwit, a i Hortex ma ostatnio fajną zupę pomidorową z pesto, barszczyk i brokułową (tej nie jem, ale rodzina i owszem).
  • Staram się zawsze mieć w domu ugotowaną dowolną kaszę lub brązowy ryż czy razowy makaron – bo z tego i na słono, i na słodko zawsze da radę coś dobrego zrobić, na zimno i na ciepło. Kaszomania FTW!
  • EDIT: Kaszę gotuję z samego rana (lub rano namaczam i gotuję po pracy), połowę czasu z przepisu, odlewam wodę i wstawiam pod kołdrę, poduszkę czy koc. Spokojnie sobie dojdzie i mniej kalorii od niej przybędzie. A i bardziej na sypko wtedy wychodzi.
  • EDIT: Kasza pęczak lubi to samo, co makarony – olio, aglio, pepperoncino (i koniecznie skórka cytryny!) czy też orzechy i pietruszkę. Koniecznie wypróbujcie!
  • Przez pierwsze 2 miesiące ważyłam wszystkie częsci składowe posiłku, teraz już bardziej intuicyjnie. Ale polecam, można się nauczyć kontrolować porcje. EDIT: Pomaga też korzystanie z serwisu IleWazy.pl
  • Najbardziej pomaga mi w planowaniu posiłków i samokontroli appka MyFitnessPal. Dodatkowo mierzy kroki, więc patrzę na kalorie netto (zużyte kalorie dodają się do limitu dziennego) i nie chodzę głodna w bardziej intensywne dni. Szczególnie polecam, jeśli macie pracę teoretycznie siedzącą (jak ja), a dziennie 5-8 tysięcy kroków to norma (jeżdżę komunikacją miejską, no i chodzę po budynku w pracy).
  • Jestem w stanie rzucić cukier całkiem (używam stewii i erytrytolu zwykle, czasem miodu czy melasy z trzciny cukrowej), ale soli nie – więc kupuję niejodowaną i droższą – np. Fleur de Sel, czy inna morska. Trochę mi szkoda jej dużo sypać i ograniczenie przychodzi samo :)
  • I oczywiście staram się, żeby to co gotuję było uniwersalne też dla rodziny. Jeśli się udaje – super. Jeśli nie – TŻ przejmuje temat gotowania dla siebie i dziecięcia, jak pisałam wcześniej, zakupy są poczynione tak, żeby zawsze mieli z czego.
  • Latem sama mrożę owoce – ale jak wyjem, to dokupuję w sklepie. Dodanie ich do owsianki czy koktajlu to poezja smaku.
  • Grzanki czy pizzę w domu obkładam zgrillowanymi cukiniami czy bakłażanem zamiast mięsa. Wtedy nawet serem mogę zgrzeszyć trochę i nic się nie stanie, bo dobry bilans to podstawa.
  • EDIT: Przy niskobialkowej diecie rzadko jadam mięso i ryby, więc w potrawach zastępuję je grzybami shitake czy też bakłażanem, ze względu na podobną konsystencję.
  • W multimaszynce lub piekarniku rozsmażam jabłka (szare renety FTW!) lub dynię i pasteryzuję w słoikach. Taka pulpa jest idealna jako baza do owsianki, muffinów, sosu do ryżu, makaronu, czy ciastek.
  • Własnorobne mleko z nerkowców > każde inne mleko, łącznie z krowim pełnotłustym.
  • Mleko z orzechów jest bardzo łatwe do zrobienia, a wytłoki stanowią pyszną bazę do muffinów lub doskonale komponują się z makaronem, oliwą i pietruszką.
  • EDIT: Marnowanie jedzenia zdarza mi się coraz rzadziej, bo już weszłam w ten cykl. Moi panowie jeszcze nie do końca (bo to ja robię zakupy, więc nie zawsze zareaguję). Na szczęście wiemy też, gdzie w naszej okolicy bywają osoby bezdomne i zostawiamy im jedzenie w słoiku z karteczką, co to jest. Warto w okolicy się zawsze zorientować – często takie półeczki zadaszone bywają w okolicach klatek bloków, czy kontenerów na śmieci. Szkoda, że nie ma bardziej cywilizowanych miejsc, ale widzę po prędkości znikania pozostawionych przeze mnie czy innych lokatorów przedmiotów, że się to sprawdza. Nawet choinki (pewnie na opał) w miarę szybko poznikały.

Jedzenie na mieście

  •  Lubię knajpki wegetariańskie i wegańskie, najłatwiej tam o ciekawe i smaczne dania z warzyw, pestek, kasz, etc. I nic nie kusi ;)
  •  W pizzerii zawsze można zjeść pół małej pizzy z sałatką i najeść się pod korek. Sprawdzone.
  • Na tym etapie diety, po pół roku i ustabilizowaniu wagi mam pozwolenie od dietetyczki na dzień z jedzeniem dowolnych rzeczy raz na tydzień – wykorzystuję to na te dni, kiedy nie mam obiadu lub wychodzę jeść poza domem. Organizm nie zauważa takiego jednego dnia zwykle (oraz staram się jednak nie jeść na raz za dużo – bo przyzwyczajenie do 5 posiłków powoduje, że znam swoje granice kaloryczne i nie przekroczę ich więcej niż 50% per jeden posiłek. Kwestia czasu, a samo to przychodzi).
  • Lubię malutkie restauracje, food trucki i wszelkie punkty z jedzeniem robionym na miejscu – jest większa szansa na smaczne i zdrowe jedzenie. Jeśli jakieś miejsce jest popularne lub otwarte np. tylko raz w tygodniu, jest większa szansa, że składniki mają świeższe.
  • Staram się unikać sosów i polew. Ale jak mam cheat day, to nie odmawiam sobie i tego od czasu do czasu.

Nie mam czasu gotować 5 posiłków (studia, ciężki dzień w pracy, szkole, etc.)

  • Przekąski ratujące mi plan żywieniowy w takich przypadkach to:
    • Fig Bar (m.in. Rossman, Hebe, stacje Shell i inne)
    • Day Up (m.in. Carrefour)
    • Leon (wszędzie w marketach)
    • sok pomidorowy (zupa na zimno)
    • sok warzywny (jak wyżej)
    • suszone morele, daktyle, figi, jabłka, mango, gruszki, śliwki i pestki
    • sok owocowy bez cukru, na wypadek gwałtownego spadku cukru (np. ze stresu)
  • Planuję taki dzień dzień wcześniej, m.in. w appce MyFitnessPal i wkładam do plecaka czy torebki podzielone porcje oraz łatwo dostępne przekąski (żeby dyskretnie podjeść np. daktyla, jak już mi źle z głodu).
  • EDIT: Torba termiczna pomaga utrzymać ciepło lub chłód przez kilka godzin, bardzo polecam w podróży, czy w pracy.
  • EDIT: W trudny dzień tego typu zjadam większe posiłki te, na które mam czas – resztę załatwiam przekąskami.
  • Jak mi już źle, przepraszam towarzystwo, że muszę iść do łazienki i po drodze do niej lub zamiast zjadam przekąskę.
  • W trudny dzień uczulam rodzinę czy współpracowników (dzięki, dziewczyny – jesteście dużym wsparciem), żeby przypominali mi o jedzeniu. Warto też im wytłumaczyć, że to naprawdę ważne, bo jeśli robi się Wam słabo bez jedzenia, niech wiedzą, co robić i gdzie trzymasz sok, czy przekąskę.
  • Jeśli nocuję w hotelu/hostelu, szukam takiego z dostępem do lodówki we wspólnej kuchni lub w pokoju.
  • Śniadanie hotelowe też coraz częściej ma wersje zdrowsze niż biały chleb i szynka z niewiadomoczego – nawet w hostelach.
  • Liczę na to, że za jakiś czas miejsca publiczne typu szkoły będą musiały mieć na wyposażeniu mikrofalę i salę do jedzenia – coraz więcej osób musi sobie samodzielnie gotować i to by bardzo ułatwiło im życie.
  • Marzę o tym, żeby restauracje podawały wartość kaloryczną posiłków – a najlepiej skład białko/tłuszcz/węglowodany. Wydaje mi się to kwestią czasu (w idealnym świecie) – ale chcę wierzyć, że przy zmieniającym się procencie osób w wieku starszym to w końcu stanie się normą (robi to już np. Salad Story).

No dobra, wypisałam co mi pierwsze przyszło na myśl. Zachęcam do komentowania i zadawania kolejnych pytań – jeśli będzie ich więcej, stworzę z nich kolejny wpis. Jeśli używacie MyFitnessPal, dodajcie mnie do znajomych. Chętnie Wam pokibicuję!

PS. Jeśli możecie zarekomendować fajne przekąski i/lub miejsca do jedzenia na mieście w Szczecinie lub Poznaniu (tam studiuję), bardzo chętnie przyjmę polecanki w komentarzach.

16 Gru

Warzywne placki owsiane

Zmieniłam proporcje w jedzeniu po konsultacji z dietetyczką i największą część mojej diety stanowią węglowodany. Muszę przyznać, że czuję się dużo lżej po redukcji białka – no a ponieważ pochodzę z mocno „mącznej” rodziny, mam wielką przyjemność z robienia wszelkich placków, czy naleśników.

Dzisiaj wersja niesłodka – zainspirowana tym przepisem.

Składniki:

  • szklanka (250ml) płatków owsianych (miałam akurat na zbyciu błyskawiczne)
  • 250 ml soku warzywnego Vega (dowolny smak) lub szklanka mleka roślinnego / wody / mleka krowiego / kefiru / maślanki / soku pomidorowego, etc.
  • łyżeczka proszku do pieczenia lub sody
  • 1/2 szklanki dowolnej mąki (w tej roli zmielone płatki owsiane u mnie)
  • 1 jajko lub odpowiednik (1 płaska łyżka siemienia lnianego mielonego i 3 łyżki wody)
  • Pół łyżeczki soli, ulubione przyprawy (u mnie sporo oregano i tymianku)
  • Ew. można dodać garść pestek słonecznika lub dyni – mogą być całe lub mielone

Wykonanie:

  1. Płatki owsiane zalewamy płynem i zostawiamy na minimum godzinę.
  2. Do mieszanki dodajemy jajko (lub ekwiwalent), proszek, sól, przyprawy i mąkę.
  3. Mieszamy łyżką – ma mieć konsystencję nieco gęstszą od kwaśnej śmietany.
  4. Smażymy na średnio rozgrzanej ceramicznej (teflonowej) patelni całkiem bez tłuszczu lub tylko wysmarowanej pędzelkiem.
  5. Obracamy jak się powoli zaczynają ścinać, ale zanim będą ciemnobrązowe.
  6. Można podać np. z rybą, gęstym jogurtem, posypane zieleniną lub czym tam Wam się podoba.
  7. Smacznego!

ilewazy.pl

Warzywne placki owsiane bez tłuszczu #gastrofazanadiecie #vegan

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz

19 Paź

Buraczkowa słodko-kwaśność – czyli zupa pro-żelazowa

Dobre i złe wieści z frontu – niedoczynność tarczycy u mnie w miarę opanowana, ale za to znów walczę z niedoborami żelaza… Zawsze coś – ale na szczęście od kilku lat umiem słuchać, co mi mówi organizm i jak żąda buraczków oraz mięsa z kaczki, to ja mu one podsuwam. I najczęściej potem w badaniach wychodzi, że ten żołądek, czy też inna część ciała odpowiedzialna za chętki na różne smaki to miały rację i faktycznie jest mi to potrzebne. Obecnie mam to z oliwą, orzechami, pietruszką, makiem, sezamem, kurkumą i buraczkami, a także wszelkimi kwaśnymi owocami – a jak wiadomo witamina C wspomaga przyswajanie żelaza. I jak tu nie kochać takiego mądrego organizmu? :)

No i tak to – już dwa razy robiłam tę pyszną zupę, na pewno będę powtarzać.

Składniki:

  • 2 buraki (ok. 350g)
  • 1 batat (ok. 460g)
  • 2 korzenie pietruszki (ok. 150g)
  • 1 łyżka dobrej oliwy
  • 2 ząbki czosnku
  • sok z 1 cytryny
  • 3 liście laurowe
  • sól, kurkuma (opcjonalnie), rozmaryn lub tymianek, majeranek
  • opcjonalnie: grzanki z razowego chleba, jogurt lub mleko kokosowe, prażone pestki

Wykonanie:

  1. Zagotować ok. 1 l wody
  2. Warzywa umyć, obrać i pokroić w nie za dużą kostkę
  3. Wrzucić do osolonej wody i zagotować do miękkości, ok. 15-20 minut – zależnie od wielkości kostek
  4. Wyłączyć
  5. Zblendować na krem (nie musi być idealnie)
  6. Dodać liście laurowe, kopiastę ły żeczkę majeranku oraz tymianku lub rozmarynu, ew. kurkumę
  7. Dodać wyciśnięty czosnek i sok z cytryny
  8. Odstawić na ok. 30 minut, aż smaki się przegryzą
  9. Można podać z jogurtem lub mlekiem kokosowym i prażonymi orzechami/pestkami dyni jak ktoś lubi lub z grillowaną grzanką z razowego chleba
  10. Smacznego!

ilewazy.pl

Zupa żelazowa wyszła genialna! #buraki #bataty #kurkuma #cytryna #pietruszka #mlekokokosowe #gastrofazanadiecie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz

27 Wrz

Dietetyczne drożdżowe z owocami

Bardzo mocno tęsknię za białym i puszystym ciastem drożdżowym. Ale trzymam się. Dwa przepisy z mąką razową nie udały mi się, ale podjęłam kolejną próbę. Zwłaszcza, że tym razem znalazłam ten przepis – bez tłuszczu. No musiałam spróbować…

Kilka uwag: ciasto nie wyjdzie suche i lśniące, tylko będzie dosyć płynne. Według autorki (w komentarzach) tak ma być, ale ja dosypałam mąki więcej. Jest suchsze, ale nadal bdb. Obcięłam też cukier i dałam muscovado, owoce idealnie dosładzają. Ale jakby kto robił bez owoców – lepiej nieco zwiększyć. No i nie pomijajcie skórki cytrusowej, ładnie pachnie i nie czuć aż tak posmaku mąki razowej. Spróbuję też zrobić z tego przepisu minidrożdżóweczki – tylko wtedy skrócę czas pieczenia.

Składniki (na blaszkę 20x20cm):

  • 7g suszonych drożdży
  • 300 g mąki pszennej pełnoziarnistej
  • mała puszka mleka kokosowego (plus ciepła woda – tak żeby razem wyszła szklanka, 250ml)
  • 38g muscovado lub odpowiednik w innym słodzidle
  • skórka otarta z 1 cytryny lub pomarańczy
  • szczypta soli
  • 80g owoców (u mnie borówka amerykańska)

Wykonanie:

  1. Zmieszać suche składniki.
  2. Dodać dobrze wymieszane mleko z wodą.
  3. Zamieszać i wyrobić, przełożyć do docelowej blachy i pozostawić na ok. godzinę do wyrośnięcia (powinno podwoić objętość).
  4. Poukładać na cieście owoce.
  5. Wstawić do zimnego piekarnika i włączyć grzanie na 180 stopni, piec około 25 minut, do suchego patyczka.
  6. Ostudzić i dopiero wtedy jeść – 1 porcja (1/9 ciasta to tylko ok. 155 kalorii) ;)
  7. Smacznego!



ilewazy.pl

Razowe drożdżowe z borówkami i skórką pomarańczową #gastrofazanadiecie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz

27 Wrz

Muffiny szpinakowe z fetą

Miały być placki. Nie chciały się ścinać, więc podsypałam mąką i upiekłam niepokorne w foremkach do muffinów (nie są to suche muffiny, bardziej faktycznie wyszły z tego placki). Udały się jednak bardzo – szczególnie dopasowały mi się do łososia na obiad.

Składniki (na 14 sztuk):

  • 2 jaja (M)
  • 30g otrębów żytnich
  • 20g płatków jaglanych
  • opakowanie mrożonego szpinaku (450g)
  • ser feta – ok. 250g
  • ok. 80g ugotowanej kaszy (u mnie bulgur)
  • 100 g mąki graham (typ 1850)
  • 2 ząbki czosnku
  • garść świeżych ziół (wymieszałam pietruszkę i bazylię)
  • pieprz do smaku

Wykonanie:

  1. Rozmrażamy szpinak i podgrzewamy razem z przeciśniętym przez praskę czosnkiem, aż się smaki połączą, a woda odparuje. Wyłączamy i studzimy (można tę część zrobić dzień wcześniej).
  2. Nagrzewamy piekarnik do 200 stopni.
  3. Siekamy zioła. Dodajemy pozostałe składniki, mieszamy je widelcem, przy okazji rozdrabniając fetę.
  4. Nakładamy po sporej łyżce masy do foremki i pieczemy ok. 25-30 minut. Lekko zbrązowieją na wierzchu.
  5. Smacznego!

ilewazy.pl

Muffiny bardzo szpinakowe z fetą – a do tego łosoś, czyli dzisiejszy lunch #gastrofazanadiecie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz

13 Wrz

Czas na budyń!

Tak, tak, wiem. Co to za potrawa ten budyń, żadna filozofia. Zamieszczę go tutaj #kupamięci, ponieważ wersja czekoladowa ratuje mnie w chwilach, kiedy już bardzo MUSZĘ coś słodkiego.

PS. Kisiel robię dokładnie tak samo, tylko zamiast mleka daję wodę zmiksowaną z owocami (ok. 50-70 g) lub sok owocowy.

Składniki na 1 porcję budyniu:

  • 250 ml mleko 0.5% (lub dowolne „mleko” roślinne)
  • łyżka skrobii kukurydzianej (lub ziemniaczanej) [lubię dosyć płynny budyń, jak kto chce gęstszy, zwiększyć ilość o 50%)
  • łyżeczka kakao (byle nie instant!)
  • łyżeczka miodu lub czubata łyżka erytrytolu

Wykonanie:

  1. W rondelku podgrzewamy 150 ml mleka (razem z erytrytolem, jeśli dajemy).
  2. W małym naczyniu mieszamy mleko, skrobię i kakao, żeby było jak najmniej grudek.
  3. Do gotującego się mleka wlewamy naszą miksturę i mieszamy, najlepiej trzepaczką, aż się zagotuje i będzie bulgotać. Po około 1 minucie można wyłączyć.
  4. Jeśli kto miodem słodzi, odczekać aż przestygnie i dodać.
  5. Smacznego!



ilewazy.pl

Już naprawdę musiałam coś słodkiego… czyli: czas na budyń! :-) #gastrofazanadiecie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz

12 Wrz

Chuda wiewióra

Tak jak obiecałam poodchudzam przepisy ze starego bloga. Tutaj nie było to trudne, więc „Chuda Wiewióra” na stałe wejdzie do mojego repertuaru. A jeszcze jakbym dodała tego oleju, co był w przepisie… No cóż, ta wersja będzie się nazywać „Kościstą Wiewiórą”, a następnym razem będę pamiętać.

Składniki:

  • 550g jabłek (lepsze kwaśne, jak zawsze)
  • 70g miodu lub 100g erytrytolu
  • 20g orzechów włoskich (lub laskowych)
  • 20g płatków owsianych
  • 1 jajo (M)
  • 1 łyżka chia
  • 2 łyżki oleju
  • 80g mąki typ 1850
  • 1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
  • skórka cytrynowa lub pomarańczowa
  • cynamon, imbir, gałka muszkatołowa, kardamon – co kto lubi do smaku (razem max 1 łyżeczka)

Wykonanie:

  1. Jabłka obrać i pokroić w kostkę, zasypać cukrem i przyprawami, wymieszać i odstawić na ok. 30 minut aż puszczą sok.
  2. Dodać pozostałe składniki (najpierw mokre, potem suche) i energicznie wymieszać łyżką.
  3. Piec w keksówce lub naczyniu na tartę (21 cm) w 180 st. C, około 35 minut (do suchego patyczka).
  4. Smacznego!

ilewazy.pl

12 Wrz

Pasztet przemytnik

Pasztet przemytnik wygląda i smakuje jak normalny pasztet drobiowy, ale dostarcza o wiele więcej. Dlaczego przemytnik? Panowie u mnie w domu mocno wybredni, a na ich zdrowiu mi zależy (chyba bardziej niż im samym, ale przywykłam i nie przestanę przemycać). Podzielę na 6 porcji, z czego 5 zamrożę i sukcesywnie będę wyciągać w miarę potrzeby. Polecam na razowy chleb, z kiszonym ogórkiem!

Składniki (na 2 keksówki):

  • 900g mięsa z piersi indyka
  • 100g soczewicy
  • 2 ząbki czosnku
  • 1 średnia cebula
  • 30g pestek dyni
  • ok. 50g odtłuszczonego siemienia lnianego
  • 2 jaja
  • 2 łyżki płatków jaglanych
  • 3 listki laurowe
  • 8 ziarenek ziela angielskiego
  • kurkuma, majeranek, sól, pieprz

Wykonanie:

  1. Ugotować soczewicę z pestkami dyni (wg przepisu na opakowaniu soczewicy). Zostawić do lekkiego ostygnięcia.
  2. Zagotować ok. 1,5l wody z listkami laurowymi, ząbkami czosnku, grubymi plastrami cebuli i zielem angielskim. Dodać ok. pół łyżeczki soli.
  3. Mięso podzielić na 6-8 porcji. Wrzucić do wrzątku i gotować przez 10-15 minut, aż białko całkiem się zetnie wewnątrz.
  4. W malakserze rozdrobnić soczewicę z pestkami dyni oraz lnem.
  5. Dodać mięso, cebulę i czosnek z wywaru i rozdrobnić (jak lubicie – u mnie w domu pasztet gładki musi być, bo się nie przyjmie).
  6. Dodać sól, pieprz, łyżeczkę kurkumy, łyżeczkę/gałązkę majeranku (bez łodygi), zamieszać i sprawdzić smak. Pasztet nie może być mdły, a wręcz fachowcy zalecają nieco przesolić.
  7. Dodać płatki jaglane i jajka, wymieszać porządnie.
  8. Nałożyć do foremek. Piec w 180 C około 40-45 minut. U mnie wierzch był lekko brązowy, ale spód już bardzo, więc akurat.
  9. Smacznego!

ilewazy.pl

Pasztet-przemytnik w piecu – a przepis później na #gastrofazanadiecie

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika @maaaaaaarz